środa, 1 czerwca 2016

Bez słów - Mia Sheridan

"Pełne zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec końców okazują się bezsensowne i zbędne."

Był piękny majowy dzień. Wybrałam się więc na polowanie do księgarni. Moim celem była książka "Nevermore. Otchłań", na którą czekałam kilka dobrych lat. Niestety nie było jej. Ale nie byłabym sobą gdybym wyszła z księgarni bez książki. Przechadzając się między półkami mój wzrok przyciągnęła książka na której okładce widniał nagi męski tors na tle majestatycznych gór i jeziora otoczonego mgłą. Tytuł książki brzmiał intrygująco: "Bez słów" a sam opis zapowiadał, że ta książka jest w sam raz dla mnie. Miałam rację. "Bez słów" to cudownie wzruszająca historia dwojga młodych ludzi ciężko doświadczonych przez los. 

Bree Prescott przyjeżdża do małego miasteczka Pelion by uciec od przeszłości i odzyskać spokój i poczucie bezpieczeństwa. Wkrótce spotyka tajemniczego i dziwnego mężczyznę, Po krótkim wywiadzie dowiaduje się, że ów mężczyzna nazywa się Archer Hale i ma w miasteczku miano upośledzonego dziwaka i pustelnika - samotnika. Podobnie jak ona Archer przeżył w dzieciństwie tragedię, która miała wpływ na jego obecne życie. Od tamtej pory chłopak unika ludzi. Bree jednak szybko dostrzega w nim coś więcej niż jego "upośledzenie". Widzi w nim mężczyznę naznaczonego cierpieniem, wrażliwego, pełnego ciepła i łaknącego akceptacji ludzi w miasteczku. Czy jednak determinacja dziewczyny wystarczy by przekonać Pelion, że Archer Hale nie jest taki jak myśleli?

No właśnie by poznać losy Bree i Archera warto zagłębić się w książkę. Ja zrobiłam to tylko dzięki temu, że w księgarni nie było tego czego szukałam i mój wybór padł na "Bez słów". Teraz śmiało mogę powiedzieć, że było to bardzo dobry wybór. To co stworzyła autorka sprawiało, że na moich ustach pojawiał się uśmiech a nawet poleciały z oczy łzy. Dlatego też ostrzegam: zaopatrzcie się w chusteczki bowiem zakończenie wyciśnie łzy z niejednego czytelnika. Cieszę się, że miałam tę szansę poznać Bree i Archera i pokochać ich.

"Kochanie drugiej osoby zawsze oznacza otwieranie się na zranienie."

A co najbardziej mi się podoba (oprócz okładki :-P)? Postacie, które moi zdaniem nie są stereotypowe. Powiedziałaby, że w tej książce role się odwróciły i to Bree jest tą strona, która pomaga Archerowi wrócić do życia i społeczności Pelion. Choć mężczyzna również jej pomaga odzyskać spokój i poczucie bezpieczeństwa, które ktoś brutalnie jej odebrał. Dziewczyna znalazła też siły by walczyć o miłość, która choć piękna nie jest łatwa a na jej drodze stoją przeszkody. Jej najgroźniejszym przeciwnikiem jest Victoria Hale, która trzyma miasteczko w garści i zrobi wszystko by prawda o wydarzeniach z przeszłości nie wyszła na jaw. Natomiast Archera poznajemy jako pustelnika stroniącego od ludzi. Wiele lat spędził sam przekonany, że nie jest nic wart. Dopiero Bree sprawia, że zaczyna wierzyć we własne siły i krok po kroku wraca do społeczności. Autorka przedstawiła go jako kruchego i wrażliwego mężczyznę, któremu brak pewności siebie. Uważam, że to naprawdę urocze. Głównie to jak z pustelnika dziwaka staje się Archerem Hale, bohaterem Pelion.

Tak więc podsumowując ta książka to prawdziwy wyciskacz łez. Ja osobiście w trakcie czytania wylałam morze łez i wydmuchałam kilka paczek chusteczek. I choć niektórzy uważają ją za słodką (to nie moje zdanie). Według mnie mamy tu słodycz i gorycz, które wzajemnie się równoważą i całość jest naprawdę świetna. A słodycz jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Moja ocena: 10/10

Tytuł polski: Bez słów
Tytuł oryginału: Archer's Voice
Autorka: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Data wydania: marzec 2016
Ilość stron: 400