sobota, 25 czerwca 2016

Były sobie świnki trzy - Olga Rudnicka

Zostać bogatą wdową ...
Żeby to było takie proste ...


Były sobie świnki trzy: Jolka, Kama i Martusia, które chciały zostać bogatymi wdowami. Wspólnie postanowiły uśmiercić swoich mężów by cel ten osiągnąć. Ale okazuje się, że zabicie własnego męża jest trudniejsze niż im się wydawało. Tak więc decydują, że każda z nich zabije męża innej. Ustalają nawet kolejność śmierci małżonków zaczynając od męża Kamy a kończąc na drugiej połówce Jolki. Niestety zwykły przypadek a raczej wypadek psuje ich szyki. Na ich szczęście (a na nieszczęście małżonków) jakaś tajemna siła czuwa nad przyjaciółkami i ku ich zaskoczeniu realizacja morderczego planu rusza do przodu. Niebawem też panie zdobywają przydatną i żądną zemsty wspólniczkę, która przystaje do ich "spółki". Czy uda im się pozbyć ukochanych tak by nie trafić za kratki? 

Olga Rudnicka w moim przekonaniu to prawdziwa królowa komedii kryminalnych na papierze. Choć nie ukrywam, że chętnie obejrzałabym film na podstawie jej książek, przy których można się nieźle uśmiać. Ten kto już miał do czynienia z jej twórczością ten dobrze wie o czym piszę. 

"Były sobie świnki trzy" to moja jej pierwsza książka tej autorki. O jej twórczości słyszałam już od kilku lat. Jednak zbyt sceptycznie podchodzę do polskich autorek. Zwykle polskie klimaty nie cieszą się moją sympatią. Po prostu nie mogłam się do nich przekonać. Teraz za sprawą Olgi Rudnickiej to się zmienia. 

Czytając tę książkę miałam naprawdę niezły ubaw i wielokrotnie wybuchałam śmiechem z zabawnych perypetii Jolki, Kamy i Martusi. Nieraz w trakcie lektury zastanawiałam się jak to możliwe, że tak tępym i naiwnym babom udaje się "bez przeszkód" eliminować mężów? Czy to rzeczywiście siła wyższa im pomaga jak uważa Martusia? A może lepiej siła diabelska? Koniec końców rezultaty są jakie są i wszystkie panie są zadowolone.

Pani Rudnicka jak już wiem (z portalu Lubimy Czytać) stworzyła kolejną zgrabną i
rozśmieszającą do łez komedię, która wciąga czytelnika w nieudolne intrygi uknute przez nierozgarnięte kobiety, zabawne dialogi i ... happy end (oczywiście nie dla wszystkich). W zabawny sposób przedstawia jak można się pozbyć męża nie mając jego krwi na rękach (nie, nie mówię tu o płatnym zabójcy). To po prostu zwykłe przypadki niezwykłych wypadków, które kończą się śmiercią. Choć z punktu widzenia czytelnika to niewiarygodne jak to jest, że policja wierzy w przypadki (no po za jednym wyjątkiem). I kto tu jest bardziej naiwny? 

Ale oczywiście trzeba pamiętać, że to tylko fikcja i takie rzeczy są mało prawdopodobne. Policja jest raczej skuteczne i nie ma się co łudzić, że prawda nie wyjdzie na jaw. Pytanie tylko: kiedy? 

Nie mniej książka i to co stworzyła autorka to moim zdaniem majstersztyk komedii kryminalnej. Lektura obowiązkowa dla stróżów prawa i nie tylko :-) Dla mnie zaś to jedna z ulubionych książek. Co z kolei prowadzi do tego, że autorka trafiła na moją listę ulubionych autorów. Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie polecić zabawne przygody trzech przyjaciółek, które pragną w łatwy sposób lepszego życia. Jestem pewna, że będziecie pękać ze śmiechu. 

Ocena: 10/10

Tytuł: Były sobie świnki trzy
Autorka; Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Wyd. Prószyński i S-ka
Data wydania: marzec 2016
Ilość stron: 360