Ostatnio mam pecha/szczęście natykać się na piosenkę "It's Raining Man"za którą nie specjalnie przepadam. Choć sam pomysł deszczu mężczyzn jest niezły. Jednak doszłam do wniosku, że dla mola książkowego lepszy byłby deszcz książek. Owszem nie obyłoby się bez urazów (w końcu oberwanie książką boli). Nie mniej wizja spadających z nieba książkę jest niezwykle kusząca. Ja osobiście bym wyszła z dużym koszem i zebrała tyle ile tylko bym dała radę. Dobry byłby też deszcz pieniędzy za które można kupić mnóstwo książek. Niestety takie rzeczy się nie dzieją i pozostają nam tylko marzenia.
Oj, fajnie by było. Może nawet lepszy byłby deszcz książek niż pieniędzy, bo na książki byłoby mniej chętnych. A mniej chętnych = większy wybór :D
OdpowiedzUsuńDeszcz książek.... chciałabym :D
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu natknęłam się na rewelacyjną serię Uczta Wyobraźni, a że nie jest wznawiana... to rzeczywiście przydałoby się, żeby spadła mi z nieba ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję, że któregoś dnia spadnie taki deszcz książek - ależ bym sobie uzupełniła biblioteczkę! :)
OdpowiedzUsuńGdybym wiedziała, że istnieje choć cień szansy żeby spadł deszcz książek to zaczęłabym studiować tajniki szamańskiego wywoływania deszczu żeby tylko go wywołać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://booksofmeworld.blogspot.com